24-01-2007 12:57
Branża RPG - dlaczego ssie?
W działach: rpg, felieton, fandom | Odsłony: 3
Branża ssie. Ssie, bo nie potrafi wykorzystać tego, nad czym bolała od swoich narodzin. W czasach kryzysu gier fabularnych i rynku wydawniczego, w czasach kiedy dogorywał Mim, kiedy powoli przestawał ukazywać się Portal utyskiwano na brak pieniędzy na promocję. W szczególności na reklamę skierowaną do osób, które nigdy nie miały styczności z RPG. Ironizowano, że gdyby wydawnictwa stać było na reklamy w Bravo, czy też na łapówkę, dla ichniejszego pismaka w intencji popełniania tekstu czy dwóch, to wówczas branża miałaby się znacznie lepiej. Stworzono by modę, rynek poszerzyłby swoje ciasne granice, skoczyłyby nakłady.
Przy okazji reklam figurowej serii DeAgostini, pojawiały się westchnienia, że gdyby tak można było mieć spot TV... Było to dawno, rzeczywistość wyglądała odrobinę inaczej. Zaszły jednak wielkie zmiany. Kiedyś - jak twierdzą niektórzy – rozwój Internetu przyczynił się do podkopania pozycji pism papierowych (nie bardzo w to wierzę, a przynajmniej nie jestem w skłonny przeceniać tego zjawiska). Jeśli tak było w istocie, to branża najwyraźniej nie doceniła siły Internetu. I niedocenia jej do dziś, a w każdym razie nie w takim stopniu w jakim by mogła.
Niektórzy sądzą że Internet 2.0 to tylko marketingowy slogan, ale dla mnie to sensowne i umotywowane pojecie. 5 lat temu publikować mógł każdy, pod warunkiem, że robił to na piśmie. Dziś publikować może każdy, używając dowolnego technologicznie źródła. Nie jest problemem stworzenie i opublikowanie przekazu audio, lub audio i video.
Dziś każde wydawnictwo, każdy amatorski twórca gier może stworzyć reklamę swojego produktu i umieścić ją na youtube.com. Nie potrzeba do tego wielkich nakładów, wystarczy prywatny aparat cyfrowy i program do obróbki video. I czas. Chwila czasu. Na poskładanie i kompresję, a potem wrzut na youtuba.com. Filmy można montować z gołych zdjęć (i jest to prostsze niż choćby we Flashu). I wreszcie mamy co chcieliśmy – reklamy wideo naszego produktu. Wystarczy rozesłać linka po GG, fani sami przekażą go dalej swoim znajomym, część z tych znajomych innym znajomym. Ziarno się rozsieje.
Przy okazji reklam figurowej serii DeAgostini, pojawiały się westchnienia, że gdyby tak można było mieć spot TV... Było to dawno, rzeczywistość wyglądała odrobinę inaczej. Zaszły jednak wielkie zmiany. Kiedyś - jak twierdzą niektórzy – rozwój Internetu przyczynił się do podkopania pozycji pism papierowych (nie bardzo w to wierzę, a przynajmniej nie jestem w skłonny przeceniać tego zjawiska). Jeśli tak było w istocie, to branża najwyraźniej nie doceniła siły Internetu. I niedocenia jej do dziś, a w każdym razie nie w takim stopniu w jakim by mogła.
Niektórzy sądzą że Internet 2.0 to tylko marketingowy slogan, ale dla mnie to sensowne i umotywowane pojecie. 5 lat temu publikować mógł każdy, pod warunkiem, że robił to na piśmie. Dziś publikować może każdy, używając dowolnego technologicznie źródła. Nie jest problemem stworzenie i opublikowanie przekazu audio, lub audio i video.
Dziś każde wydawnictwo, każdy amatorski twórca gier może stworzyć reklamę swojego produktu i umieścić ją na youtube.com. Nie potrzeba do tego wielkich nakładów, wystarczy prywatny aparat cyfrowy i program do obróbki video. I czas. Chwila czasu. Na poskładanie i kompresję, a potem wrzut na youtuba.com. Filmy można montować z gołych zdjęć (i jest to prostsze niż choćby we Flashu). I wreszcie mamy co chcieliśmy – reklamy wideo naszego produktu. Wystarczy rozesłać linka po GG, fani sami przekażą go dalej swoim znajomym, część z tych znajomych innym znajomym. Ziarno się rozsieje.