Piłka Nożna: Polowanie na gołębie
W działach: egzystencja | Odsłony: 25Siedzę sobie spokojnie na urlopie. Tychy to normalne 140 tyś. miasto na śląsku. Wielkimi krokami zbliża się wielki dzień i wielki mecz. W kilku miejscach miasta pojawiają się wlepki oraz niewielkie plakaty informujące mieszkańców o tym co się będzie działo. Wielkie piłkarskie święto. GKS Tychy vs. Zagłebie Sosnowiec. Co w staro-cerkiewno-kiboslkim oznacza Dzień Polowania na Gołębie.
Jako, że piłką nożną pasjonuję się ode wielkiego dzwonu to generalnie stawiam na tym sporcie ciepłego kloca - chyba, że sam mam kopać, lub machać grzybem pada (o tak, bardzo proszę, owszem). Tak sie złożyło, że jechałem trolejbusem obok stadionu. Kupa ludzi, sporo dziewczyn, dzieciaki. Wszak święto, a nie każdy mieszkaniec miasta rozumie jezyk s-c-k i wie w co się pakuje.
Wiem natomiast, że w Tychach przez pewien czas współpraca klubu z kibolami układała się pomyślnie, prezes sam był kibicem pierwszej próby i kochał nasz klub i miasto szalenie. To wizjoner i pasjonat. Manna z nieba. Był tym dla GKSu czym pora deszczowa dla mieszkańców afrykańskiej sawanny. Ale wiecie - Polowanie na Gołębie. A dziś czytam na Wyborczej:
"Wcześniej Jachym bardzo mocno stawiał na współpracę z kibicami. Zaprosił do zarządu przedstawiciela fanów, słuchał pomysłów kibiców, którzy zaproponowali m.in. obniżenie stadionowych płotów. - W klubie nie ma chyba ani jednej rzeczy, o której nie wiedzą kibice. Od spraw finansowych, przez sportowe, aż po plany na przyszłość - wszystko jest zawsze jasne i przejrzyste. Ta otwartość jest podstawowym budulcem dobrych relacji i mamy nadzieję, że nigdy to się nie zmieni - mówił "Gazecie". Teraz ma dosyć. - W piątek wieczorem usiadłem przy piwie i pomyślałem, że gdyby w wyniku interwencji policji ktoś stracił oko, to nie siedziałbym teraz w fotelu, tylko w prokuraturze - wzdycha."
Więcej: Przezes GKS-u Tychy przegrał z szalikowcami
źródło: Wyborcza.pl